|
Rozdział IV
Rozdział VI
Pułapka
Kratesos uśmiechnął się.
- Już czas- powiedział.
- Czas na co?- spytał zaciekawiony Lemidas.
- Czas na połączenie Serca z Ghorefistem. Tylko tak możemy uniknąć wykorzystania mocy Serca przez AG. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Musicie się dostać do klasztoru.
- Jak? Nie znamy drogi!- dał mu do zrozumienia Lemidas jednak Kratesos udał, że tego nie słyszy i zbliżył się do niego wyciągając jego kamień z kieszeni. Kiedy tylko starzec zacisnął kamień w swojej dłoni, a znak orlej głowy zaświecił się jeszcze intensywniej, pojawił się znany Gerardowi fioletowy promień. Minęła zaledwie chwila i przed nimi stało wielkie stworzenie. Miał ok. półtora metra. Jego ciało przypominało ciało śnieżnobiałego konia, zaś głowa wyglądała na głowę gigantycznego orła. Całe ciało pokrywało białe futro, jedyne głowę i wyrastające z tułowia skrzydła cechowały brązowe pióra. Na wielkiej głowie umocowany był żółty, szpiczasty dziób. Oczy miał duże, koloru zielonego. Potwór zaczął cofać się aby wyjść z wieży, gdyż po jego wywołaniu zrobiło się tu bardzo ciasno. Dopiero teraz Gerard zauważył, że tylne nogi zakończone były kopytami, zaś przednie ostrymi pazurami. Był to Gryf.
- Witaj Pierzyku! Dawno się nie widzieliśmy!- powiedział Kratesos klepiąc gryfa po dziobie. Po chwili odwrócił się do reszty oddając kamień Lemidasowi.
- Pierzyk zna drogę do klasztoru- powiedział dając reszcie do zrozumienia, że mają polecieć na tym gryfie.
- Na smoku latałem, na "Pierzyku" też mogę- mruknął Lemidas dosiadając gryfa. Tuż za nim siadł Gerard i Sara. Kratesos walnął lekko gryfa w zad, a ten ruszył w powietrze.
Powoli zaczynało robić się ciemno. Gerard czuł skurcz w żołądku, gdyż długo nic nie jadł. Zachciało mu się spać. Nie mógł powstrzymać swoich oczu przed zamknięciem. Zdawało mu się, że lecą już strasznie długo. Zamknął powoli oczy i zasnął.
ŁUP!- minęła chwila i Gerard od razu obudził się leżący na ziemi. Niedaleko niego znajdowali się Sara, Lemidas i Pierzyk- wszyscy w pozycji leżącej.
- Chyba nie nauczył się dobrze lądować- stwierdziła Sara wstając i strzepując brud z ubrania. Popatrzyła przed siebie i otworzyła usta z niedowierzania. Tuż przed nią znajdował się ogromny i bardzo stary budynek. Miał może z 5 pięter i niezliczoną liczbę okien. Z prawej strony wystawała wysoka wieża. Do środka prowadziły wielkie drewniane drzwi.
- Musimy tam wchodzić? To miejsce jest przerażające- zachichotał Lemidas wpatrując się w zamek.
- Tak. Musimy odnaleźć Ghorefista i dokonać fuzji pomiędzy nim, a Sercem.- odpowiedziała Sara ignorując śmiechy Lemidasa. We trójkę zmierzyli w stronę klasztoru. Gdy zbliżyli się do wielkich drewnianych drzwi, na których widniały mosiężne znaki, te otworzyły się same.
Weszli do środka. Wewnątrz było ciemno, a wielkie pomieszczenie oświetlał jedynie magiczny niebieski kryształ umocowany w suficie. Środek klasztoru przypominał wielki prawie pusty pokój. Z prawej strony od wielkich drzwi znajdowały się półki z książkami, zaś po lewej były stare drewniane meble. Gerard zrobił krok do przodu, a odgłos trzeszczącej podłogi obijał mu się o uszy przez krótki czas. Pierzyk strasznie hałasował dlatego Lemidas wezwał go z powrotem do kamienia. Rozległ się głośny stukot schodów, które Gerard dopiero zauważył. Schodziła po nich czarna postać. Nie miała nóg i przypominała palące się czarne ognisko. Z tułowia wyrastała para długich rąk, a twarz wyglądała, jakby była palącym się cieniem ludzkiej postaci.
- To Ghorefist!- krzyknęła Sara przyglądając się dokładnie smukłej, płomiennej postaci.
- Zgadza się- odpowiedział grubym głosem.
- Przysyła nas Kratesos. Musimy cię zabrać do Serca, byś mógł się z nim...ee... połączyć- wydukał Lemidas.
- Wiem. Musimy się śpieszyć. Wyczuwam aurę AntyGhorefista- ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, a otoczyła go bariera przypominająca klatkę. Z sufitu zeskoczyła postać wyglądająca prawie tak samo jak Ghorefist. Jedyną różnicą był kolor. Ghorefist był czarny, zaś AG był biały.
- Wreszcie się spotykamy. Może powiesz mi wreszcie gdzie jest ukryte serce?- spytał AG śmiejąc się szyderczo.
- Chyba śnisz!- odpowiedział Ghorefist wyciągając rękę w stronę bariery i jednocześnie neutralizując ją.
- Więc wydobędę tą informacje z ciebie siłą!- krzyknął wyciągając rękę przed siebie, a już po chwili pojawił się na niej jeden z magicznych kamieni. Ten przedmiot najwyraźniej nie służył do przywoływania zaklętych bestii, lecz do teleportacji, gdyż AG uderzył nim w ziemię. Czarny dym wydobył się ze środka, a gdy znikł, tuż koło AG stał wysoki mężczyzna. Miał rozczochrane, kruczoczarne włosy, małą bródkę oraz coś co szczególnie przykuło uwagę Sary. Była to blizna po jakimś ostrym narzędziu, najprawdopodobniej mieczu. Była dość duża. Przeciągnięta linią prostą na ukos obejmująca całe prawe oko i dochodząca do nosa. Wyglądała strasznie. Mężczyzna miał na sobie czarną szatę z kapturem. Zobaczywszy Gerarda, Sarę i Lemidasa zdjął ją, jakby szykował się do walki. Pod szatą miał na sobie czerwony pancerz praz szarą sakiewkę przyczepioną do pasa.
- Zajmij się nimi.- powiedział śmiejąc się złowrogo AG. On sam pstryknął swoimi "palcami" (chociaż tak naprawdę był to tylko biały ogień uformowany w rękę) i razem z Ghorefistem zniknęli.
- To wasz koniec- oznajmił śmiejąc się mężczyzna. Prawą ręką sięgnął do swojej sakwy i wyjął z niej dwa magiczne kamienie.
Dzisiaj stronę odwiedziło już 4 odwiedzający (4 wejścia) tutaj!
|
|
Ankieta |
 |
Czy chciałbyś bym wprowadził artbook?
Tak |
59,38% |
 |
Nie |
40,63% |
 |
32 głosów łącznie
|
|
|
|
|