|
Rozdział II
Rozdział II
Walka z trollem
-Czy to sen?- zapytała Sara.
- Nie.- odpowiedział stanowczo starzec. Jedną ręką zaczął drapać się po brodzie, a drugą trzymał laskę. Zsunął lekko rękę w dół i dopiero teraz Gerard zauważył, że na czubku laski umocowany jest błyszczący, zielony kamień.
- Nazywam się Kratesos. Będę waszym przewodnikiem- zawołał starzec. Lemidas chciał mu zadać pytanie ale nie zdążył, ponieważ Kratesos podniósł laskę wysoko, a połyskujące z niej światło nakazało zamknąć na chwilę oczy trójce przyjaciół. Stało się coś dziwnego. Po otwarciu oczu byli w innym miejscu. Był to stary pokój z kamiennymi ścianami. Znajdowały się tu schody prowadzące na dół. Pokój miał kształt owalny i miał jedno okno. Tuż pod oknem znajdowała się jakaś skrzynia. Gerard wychylił lekko głowę przez okno i zobaczył, że starzec prze-teleportował ich do wieży. Kratesos powolnym krokiem zbliżał się do przestarzałej, małej, zniszczonej skrzyni pod oknem. Będąc już przy niej klęknął, a jego szata koloru wyblakło-białego rozproszyła się po podłodze. Kratesos usiłował otworzyć skrzynię, jednocześnie rozmawiając z trójką.
- Źle się stało, że Ghorefist przysłał was tu w takiej chwili.- powiedział do nich smętnym głosem odwrócony plecami.
- Kim jest Ghorefist?- spytała Sara przelatując oczyma pomieszczenie. Cała drżała, a jej serce waliło z całej siły. Wciąż była mocno poruszona tymi wszystkimi rzeczami. Mimo lęku wywołanego przez te zdarzenia, wciąż trzymała się zdrowego rozsądku. Wiedział, że to nie jest sen ale nie mogła uwierzyć w te zdarzenia.
-Ghorefist jest to Duch Czarnego Ognia. On odpowiada za wszystkie teleportacje między-wymiarowe.- odrzekł Kratesos zatrzaskując skrzynię i wstając. W ręku trzymał trzy nieduże, szare kamienie na których widniały dziwne, święcące znaki. Starzec podszedł najpierw do Gerarda wręczając mu jeden z kamieni ze znakiem przypominającym oko. Następnie podszedł do Lemidasa wręczając mu kamień ze znakiem orlej głowy. Na końcu zbliżył się do Sary podając jej kamień ze znakiem przypominającym róg.
- Co to jest?- spytał Lemidas oglądając ze wszystkich stron wręczony mu kamień.
- Te kamienie mają w sobie moc zaklętych bestii- odpowiedział Kratesos głaszcząc się po brodzie.
- Na pewno nie raz uratują wam życie- powiedział szczerząc zęby, których praktycznie już wcale nie miał.
- Niby po co nam jakieś świecące kamyki?- zapytała retorycznie Sara. Zdenerwowana cisnęła kamieniem w podłogę, a następnie zbiegła po trzeszczących schodach wybiegając z wieży. Miała nadzieje, że to wszystko to jakaś bujda. Próbowała wmówić sobie, że wypiła za dużo gorącej czekolady przed snem i teraz ma koszmary. Mimo to, to nie był sen. Próbowała nawet zadać sobie ból zwykłym szczypnięciem, ale czuła go dość wyraźnie i był realistyczny. Czuła nawet jak jest jej gorąco pod zimową kurtką kiedy (dopiero zauważając) przypiekały ją z dwóch stron, dwa słońca. Zdjęła szybkim ruchem kurtkę i zaczęła biec przed siebie mając nadzieję, że za chwile to wszystko się skończy. Że obudzi się w swoim łóżku, ubierze się i wyruszy do szkoły. Nie potrafiła zaakceptować tego świata w którym we trójkę się znaleźli.
Gerard już zbierał się do pościgu za nią, ale powstrzymał go Kratesos wskazujący swoim magicznym berłem leżący na podłodze kamień. Gerard nie wiedział do czego służy kamień, lecz teraz nie miał czasu na pytania. Złapał kamień Sary i wybiegł z wieży zdejmując kurtkę. To samo zrobił Lemidas.
Sara wciąż biegła przed siebie wymijając przeróżne mistyczne rośliny i stworzenia. Biegła przecierając oczy pełne łez.
ŁUP!- ziemia się ostro zatrzęsła a Sara upadła. Próbowała wstać, jednak ziemia trzęsła się coraz mocniej. Były to chwilowe trzęsienia narastające w swojej mocy z każdą sekundą. Sara poczuła, że to muszą być czyjeś kroki. I to nie byle jakie kroki! Po chwili trzęsienia ustały, a dziewczyna poczuła na sobie śmierdzący oddech. Pełna strachu bardzo powoli odwróciła głowę za siebie.
- Aaaaa!!!- krzyknęła z przerażenia ile sił w płucach, gdy zobaczyła przed sobą wielkiego na 10 metrów zielonego potwora. Sara była tak przerażona, że siedziała na ziemi cała drżąca. Nie miała siły uciekać. Potwór był ogromny i gruby. Przy pasie miał umocowaną szarą szmatkę. W ogromnej zielonej łapie trzymał równie wielką drewnianą maczugę. W porównaniu do ciała miał bardzo małą głowę i duże szpiczaste uszy. Jego wielkie czarne oczy spoglądały złowrogo na Sarę. Z wielkiego nosa ciekła mu zielona maź, a z równie wielkich zielonych, postrzępionych warg wystawały duże, zepsute zęby.
Sara szybko wstała i zaczęła uciekać, a wielkie, zielone monstrum za nią. Schowała się za dużym głazem. Troll nie zastanawiając się uderzył wielką maczugą w kamień, który roztrzaskał się na małe kawałeczki odrzucając i raniąc Sarę. Dziewczyna złapała się za lewe ramię by powstrzymać krwawienie i uciekła pod dużo większy głaz. Troll i tym razem nie zawahał się uderzyć, jednak kamień był na tyle duży by rozbić atakującą go maczugę na drobne kawałeczki. Potwór wyraźnie się zdenerwował, gdyż tracąc swoją broń uniósł kamień za którym schowała się Sara. Troll już zamierzał rzucić wielkim głazem w dziewczynę, kiedy usłyszał za plecami odgłos.
- Zostaw ją!- krzyknął nadbiegający Gerard. Tuż za nim biegł Lemidas. Bestia odwróciła się i cisnęła wielkim kamieniem w Gerarda, jednak ten zdołał wykonać unik. Troll stał w pewnej odległości od chłopaków dlatego zaczął biec w ich stronę.
- No i co teraz?- spytał przerażony Lemidas.
- Kratesos mówił, że te kamienie nam pomogą!- powiedział sam do siebie. Po chwili wyjął kamień ze znakiem oka i zaczął nim trząść coraz mocniej widząc zbliżające się monstrum.
- No działaj!- krzyknął celując kamieniem w Trolla. Znak na kamieniu zaczął świecić intensywnie tworząc fioletowej barwy promień oświetlający podłożę. Po chwili na polu oświetlonym przez promień ukazała się jakaś postać. Był to brązowy, dwumetrowy gad. Miał długi ogon naszpikowany kolcami, duże połyskujące skrzydła oraz długą szyję na której końcu znajdował się podłużny ryjek z wystawionymi zębami, szpiczastymi uszami oraz złowrogim, błękitnym spojrzeniem skierowanym na trolla. Był to smok.
- A więc to miał na myśli ten starzec mówiąc, że kamienie mają w sobie "moc zaklętych bestii"- powiedział Lemidas wpatrując się w smoka. Zielone monstrum mimo wszystko nie przestraszyło się smoka i dalej zmierzało w stronę Gerarda. Smok wziął głęboki wdech nadymając swoje płuca jak tylko może. Wstrzymując na chwilę oddech, po sekundzie wypuścił z siebie mały strumień ognia, który znikł jeszcze szybciej niż się pojawił. Smok był wyraźnie zawiedziony, ponieważ jedyne co udało mu się osiągnąć to mały płomyczek, który tylko rozwścieczył trolla podpalając mu szmatkę.
Smok był przyjaźnie nastawiony do Gerarda i odwróciwszy do niego głowę wyraźnie dał mu do zrozumienia, że pora wiać. Smok schylił się nisko w stronę Gerarda. Wyglądało to jak ukłon. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że smok chce, żeby ten go dosiadł. Gerard powolnym krokiem zbliżał się z wysuniętą do przodu ręką do smoka. Szybko przyśpieszył, gdy zobaczył, że troll sięgał już po następny kamień by uderzyć. Gerard wreszcie dosiadł smoka, a ten wzbił się w powietrze. Czuł się cudownie będąc wysoko w powietrzy na smoku. Mógł zobaczyć stąd całą krainę. Smok już się zbierał do lotu w kierunku wieży lecz Gerard go mocno szarpnął.
- Zaczekaj! A moi przyjaciele?- zapytał go tak, jakby znali się od zawsze. Smok widocznie zrozumiał o co mu chodzi, ponieważ szybko wylądował, a Lemidas wsiadł na smoka tuż za Gerardem. Gad wzbił się lekko w powietrze i podleciał do Sary, w którą troll zamierzał już cisnąć kamieniem. Smok lekko obniżył lot tak, by Gerard mógł zpłapać Sarę za rękę i wciągnąć ją na smoka. Gad wzbił się wyżej i poleciał w kierunku wieży do której prze-teleportował ich starzec.
- Nie zapomnij tego. Przyda ci się.- powiedział szczerząc zęby Gerard i jednocześnie podając Sarze jej kamień ze znakiem rogu.
Dzisiaj stronę odwiedziło już 5 odwiedzający (6 wejścia) tutaj!
|
|
Ankieta |
 |
Czy chciałbyś bym wprowadził artbook?
Tak |
59,38% |
 |
Nie |
40,63% |
 |
32 głosów łącznie
|
|
|
|
|